Komentarze: 0
Dzies kiedy do Niej przyszlam siedziala przy stole kuchennym, ktory stal niedaleko okna. Wpatrywala sie w nie. Pogoda za oknem byla okromna, padal deszcz i bylo szaro. Z jej twarzy nie zniklo cierpienie. wydawalo mi sie, ze wrecz przeciwnie, pojawilo sie wiecej ostrych rys na bladej skorze. Tym razem tez nic nie mowila,tylko wpatrywala sie w strugi deszczuplynace po szybie i uderzajace z hukiem w parapet. Robilo sie coraz ciemniej, blas latarni oswietlil jej ponura, przerazona twarz, bylo widac jak kolejna lza toczy sie po jej twarzy. Tak bardzo chciala zapanowac nad tym, jednak byla zbyt slaba. Gdzies w innym mieszkaniu leciala smetna muzyka, ktra jeszcze bardziej podkreslala mroczny wieczor. Widzialam jej kosciste dlonie, drazy tak jak i reszta watlego ciala. Z kazdym dniem jakby uchodzilo z niej zycie. Stawala sie coraz bardziej smetna i nigdy nic nie mowiela. Jednak dzisiejszy wieczor byl wyjatkowy. To wszystko bylo jak jedna calosc, tak jakby niebo jej wspolczulo i razem z nia pograzalo sie w placzu. Zawsze pogodan i radosna muzyka nie mogla juz dluzej wytrzymac tego calego napiecia i rowniez pograzyla sie razem z nia w cierpieniu. Za oknem szalal wiatr, krople deszczu przybieraly coraz wieksza postac, a pezpanskie psy jeczaly z zimna i przerazenia ta cala sytuacja jaka panowala. Jej powieki stawaly sie coraz ciezsze, a oczy nie panowaly juz nad przyplywem lez. Oparla lokcie o stol i schowala swa twarz w delikatnych, malych dloniach. Trwala w tej pozycji do mojego wyjscia. Tak bardzo chcialam jej pomodz, jednak nie mialam pojecia jak.