Komentarze: 0
Zastalam Ja siedzaca przy oknie. Wpatrujaca sie w odchlan otaczajaca jej blok. Oczy miala szkliste i na twarzy widac bylo wyryte cierpienie. Nic nie mowila, patrzyla sie w dal na biegajace po podworku dzieci, po ich twarzasz bylo wiadac, ze dobrze sie bawia. Kiedy sie tak usmiechaly do siebie na Jej twarzy pojawil sie lekki zarys usmiechu, ktory przedzieral sie przez wielkie cierpienie. Jej oczy zablysly jeszcze bardziej, nagle jedno z malcow spojzalo sie w Jej strone, unoszac glowe i wznoszac wzrok na trzecie pietro. Twarz malca choc z daleka nie byla wyraznie widoczna, lecz mozna bylo na niej dostrzec szczery usmiech. Brzdac wpatrywal sie w postac przypominajaca kobiete z wielkim zainteresowanie. Ona rowniez nie mogla oderwac od niego swoich zielonych napelnionych lazami oczu. Probowala powstrzymac zly i szczerze sie usmiechna, lecz nie miala tyle sil. Nie wytrzymala rosnacego napieci, wstala i pobiegla do lazienki, oparla sie o sciane i bezwladnie osunela sie na ziemie splatajac rekoma kosciste kolana. Schowala w nich glowe by zagluszyc swoje lkanie. Juz nie potrafila opanowac lez, okropnych mysli i bolu jakie one Jej sprawialy. Malec nie widzac juz w oknie kobiety posmutnial i odszedl, tak jakby wewnetrzna sila kazala mu to zrobic: Opuscic glowe i dac jej spokoj.